Imprezy

Paralotniowe Zawody Internetowe 2000

Opis przelotu

Boomerang
Skrzyczne - Mała Fatra koło Varin
55,2 km

Paralotnia:

Gin Boomerang

Data i czas wykonania przelotu:

Poniedziałek 2000.05.15, długotrwałość: 2:50

Dokładny opis trasy przelotu:

Start: Skrzyczne

Lądowanie: Mała Fatra koło Varin

Odległość: 55,2 km

Opis przelotu:

Ten dzień był pewny na zrobienie odległego przelotu. Suchy, zimny wyż skandynawski zapowiadał wysokie podstawy, dobre kominy i możliwość naprawdę dalekich przelotów, ale w kierunku południowym. Pierwotny plan był taki, żeby polecieć na Wielką Raczę, położoną na najdalej wysuniętym miejscu jeszcze w Polsce, gdzie paralotniarz może wylądować, no chyba że wysokość pozwoli lecieć dalej. Ze startem poczekałem do godziny 13:10, ale go spaliłem, gdyż kewlarowa linka od sterówki zasupłała się tak, że nic nie było widać, a skrzydło było niesterowne. Wystartować udało mi się dopiero o 13:40. Straciłem pół godziny, które zadecydowały, że nie poleciałem dalej. Po starcie od razu chwyciłem komin, w którym wykręciłem ponad 1300 m przewyższenia. W trakcie centrowania komina przyleciał do mnie kolega (nazwiska i imienia tym razem nie mogę podać) który towarzyszył mi do końca przelotu. Następny komin był nad Baranią Górą, turbulentny ale wyniósł nas jeszcze wyżej. Tu dodam, że każdy następny wycentrowany komin wynosił nas na coraz większą wysokość. W tym dniu przed każdą chmurką był dobry komin. Z chmurki pod chmurkę, tak dolecieliśmy do Zwadronia, w którym w kilka godzin później wylądował paralotniarz, a którego Polska Straż Graniczna przechwyciła i doprowadziła na posterunek Straży Granicznej. Według słowackich posterunkowych, ów paralotniarz naruszył przestrzeń powietrzną nad Słowacją o jakieś 500 m. Na szczęście Polacy nie wygłupiali się i "zwiadowca" mógł wrócić do domu. W tym miejscu rozdzieliliśmy się, ja poleciałem prosto na Wielką Raczę, a "kolega" bardziej w kierunku zachodnim. Bał się, bo od Zwardonia do Wielkiej Raczy nie ma za bardzo gdzie lądować. Wykręcając komin przed Wielką Raczą, zauważyłem, że poniżej dogania mnie na speedzie, wkręcając się dokładnie w ten sam komin - w tym noszeniu zrobiliśmy przewyższenie 1700 m na Skrzyczne, tj. ok. 2800 m npm. No cóż - byliśmy tak wysoko, że sami dokonaliśmy odprawy paszportowej i polecieliśmy dalej. Na terenie Słowacji było dokładnie tak samo, a następnie komin w okolicach charakterystycznego jeziora za Wielką Raczą pomógł mi zrobić przewyższenie 1851 m na Skrzyczne, a wg wskazań wariometru 2965 m npm. Punktem odniesienia była dla nas Mała Fatra położona niedaleko Żiliny, w stronę której kierowaliśmy się, a która okazała się później pechowa. Przed ostatnią doliną dzielącą mnie od wspomnianych podkręciłem z powrotem jakieś 2800 m. Niestety, dzięki duszeniom 5 m/s doleciałem do szczytów Małej Fatry tak, że w razie niepowodzenia musiał bym na nich lądować a gdyby nawet udało mi się nad nimi przelecieć, to myśl o zawietrznej gór na których leży jeszcze miejscami śnieg, nie była zbyt wesoła. Na dodatek piękne chmury nad Małą Fatrą zaczęły się rozpadać. Po prostu trafiliśmy w miejsce, nad którym zrobił się akurat kryzys termiczny. To był fakt, który przesądził o tym, że zawróciłem w kierunku zachodnim za "kolegą", który już wcześniej zrezygnował. Nie udało nam się oblecieć Małej Fatry dookoła i lądowaliśmy u jej podnóża za miasteczkiem Varin. Oczywiście jakieś 20 minut po wylądowaniu nad szczytami znów zaczęły się formować piękne cumulusy. Myślę, że jeśli w tym dniu odeszłoby się na przelot pół godziny wcześniej, to możnaby nawet przelecieć 100 km. My pokonaliśmy trasę 55 km, która nie wydaje się być zbyt długa, ale na tym terenie lot z chmurki pod chmurkę, a nie po trasie, jest ładnym osiągnięciem. Powrót z takiego przelotu czasami bardziej zapada w pamięć, niż sam przelot. W Żilinie spóźniliśmy się o 10 min. na pociąg jadący do Polski i to zadecydowało, że do domu dotarłem 16 maja o godz. 6:20. Mimo wszystko uważam, że bilans był dodatni - ładny przelot cały czas nad górami, pobicie własnego rekordu przewyższenia, no i pierwszy raz byłem na paralotni już prawie 3000 m npm - i to lecąc z własnego kraju.

Boomerang