Imprezy

Paralotniowe Zawody Internetowe 2000

Opis przelotu

Maciej Pieńkowski
Stranik - Zazriva
26 km

Paralotnia:

Gradient Limit 24

Data i czas wykonania przelotu:

Wtorek, 2000.05.09

Dokładny opis trasy przelotu:

Start: Stranik
Lądowanie: Zazriva
Odległość: 26 km

Opis sposobu dokumentacji trasy:

Karta startu podpisana przez komisarza sportowego, zdjecia

Opis przelotu:

Okno startowe Czeskiej i Slowackiej Ligi otwierali o 12.45 i trzeba przyznac mieli nosa. Wstrzelili sie w najlepszy warun. Ja spokojnie delektowalem sie piwkiem. Kiedy zawodnicy odlecieli tworzac malownicze akwarium, okazalo sie ze z okazji soboty nazjezdzalo sie tylu lataczy, ze dalej nie ma miejsca na starcie. Po jakiejs godzinie rozlozylem sie w trzecim szeregu i wlasnie wtedy zdechlo. Po jakiejs godzinie siedzenia (!) zorientowalem sie, ze kominy ida, ale wzdluz przedpola, a ci rozlozeni przede mna czekaja na podmuch, ktorego sie nie doczekaja. Nie dawali sie zachecic, twardo pocili sie w pelnym rynsztunku. Z pomoca przyszedl mi Wojtek Domalewski, ktory stwierdzil, ze zapala klasykiem i prosi o miejsce. Od razu wstrzelil sie w komin co podzialalo na innych mobilizujaco. Zrobilo sie troche luzniej, ale ten przede mna byl z tandemem, czekal dalej na podmuch, a ja go nie poganialem, bo wiem z doswiadczenia jak trudno startowac tandemem bez wiatru. Nade mna Arek jechal juz w pieknym kominie a ja dalej stalem na starcie. Bylo juz po 16.00. W koncu tandem odpalil a ja zaraz za nim. Po chwili krecilismy obok siebie nad zachodnim zboczem w slabym kominie. Po zrobieniu ok. 200 m. nad szczyt powioslowalem na zawietrzna i zlapalem jakies 2-2,5 meterka. Arek byl caly czas jakies 500 m nade mna, ale krecil nad ladowiskiem, jakies 500 m. odemnie. Po przebiciu sie przez uskok wiatru komin wyraznie sie rozszerzyl i zrobilo sie 4m/s na usredniaczu. Arek zameldowal przez radio podstawe na 2900 i zobaczylem jak odpala na wschod. Jeszcze nigdy nie bylem tak wysoko, jechalem w pieknym kominie i musialem sie zdecydowac, czy krecic do podstawy, czy zabrac se z Arkiem. We dwoch zawsze latwiej. Zdecydowalem sie na przeskok i wpadlem od razu w duszenie 5-6 m/s. Majac 2400 m nie przejmowalem sie tym zbytnio Nie lecialem dokladnie za nim, poniewaz jesli on znalazlby komin, to zawsze moge do niego doskoczyc, a tak mialem jeszcze szanse znalezc swoj obok. I rzaczywiscie po jakichs 8 km znalazlem 3 meterki do gory. Arek topil coraz bardziej. Gdzies znad Wielkiego Krywania odezwal sie Romek meldujac, ze musi uciekac spod chmury. Szkoda, bo wlasnie tam chcialem leciec. Juz wyobrazalem sobie fotke osniezonych szczytow z 1000 m przewyzszenia. Trudno, te chmury naprawde nieciekawie wygladaja.

A moj komin ciagnal coraz lepiej. Zglosilem przez radio 2000 m.przewyzszenia (2740 npm) i spodziewalem sie podstawy na 2900.

A tu niespodzianka. Wario pokazalo 3000, a do podstawy jeszcze sporo. Za to bylo mi naprawde zimno. Szczekalem zebami i schowalem rece (w rekawiczkach) miedzy tasmy. Podstawa byla na 3180 m. Widok niesamowity. Tatry widac jak na dloni. Pozno troche, ale moze sie uda? Wyskakuje spod Cu na klapach i znowu 5m/s dodolu. Cisne spida ile wlezie. Zimno mi jeszcze bardziej. Mijam pomnik Janosika, robie mu fotke zgrabialymi rekami. Caly czas wario buczy, momentami jest 6 m/s i do tego torbi mocno. Nie puszczam spida, najwyzej mnie posklada. W koncu mam bezpiecznego glajta. Zjechalem ponizej szczytow, wale srodkiem doliny az do poprzecznego grzbietu, ktory mnie dalej nie puszcza. Przymierzam sie do laki i wtedy odzywa sie wario. Powoli sie wyskrobuje, ale na 1600 m jest ten cholerny uskok wiatru, ktory nie puszcza wyzej. Moze gdybym znalazl jakies 4-5 m/s, to by sie dalo, ale tu sa same dwujeczki. W kazdym razie moge przeskoczyc dalej. Dolina sie rozdwaja, jade w lewo poniewaz na przelecza konczaca definitywnie doline stoi pieknie wyzarty Cu. Az za pieknie. Ale z mapy wynika, za za nim juz Orawa, teren opada, a jest juz sporo po 17,00 i dolina bedzie nosic. Jesli wykrece pod nim sufit to mam jazde az pod Tatry. Arek podaje przez radio, ze to nie wyglada dobrze, wlacza sie Romek i mowi, ze spod takiego samego musial wiac. Mimo wszystko postanawiam sie zblizyc. Upragniona przelecz jest tak blisko. Zaczyna znajomo rzucac, zaraz wjade w noszenie. Przygotowuje sie psychicznie na ostra jazde do gory i... zaczyna padac. Z zalem zawracam. Laduje w waskiej dolinie obok gorali orajacych pole... wyciagarka. Jeden idzie z plugiem, a trzech potem odnosi plug na poczatek. Siadam. Po chwili widze gorali biegnacych szybko w moja strone i i krzyczacych swojskie sp.... Po prostu wyorali gniazdo os.

Maciej Pieńkowski (uriuk)
uriuk@nc.pl