Imprezy

Paralotniowe Zawody Internetowe 2000

Opis przelotu

Wojciech Maliszewski
Borsk - Zblew
22 km

Paralotnia:

UP Escape

Data i czas wykonania przelotu:

Poniedziałek, 2000.06.26

Dokładny opis trasy przelotu:

Start: Borsk - lotnisko

Lądowanie: 6 km na północ od Zblewa

Odległość: 22 km

Opis przelotu:

Jesteśmy na lotnisku - ja, Andrzej Subocz, Mariusz Matuszek i inni. Jak zwykle wieje wiatr i jest wesoło - jedni podpuszczają drugich. Robię pierwszy hol. Jest nieciekawie, w powietrzu tyrpie, jest dziwnie. Przewiewa mnie z wiatrem, więc olewam powrót na lotnisko, łapię słabe noszenie. Lecę dziś na UP Escape. Dawno na nim nie latałem więc, czuję się troszkę nieswojo. Wiatr mnie zwiewa, mam słabe noszonko, wiec kręcę. Niestety pogubiłem to, a i deszcz mnie złapał w powietrzu - ląduję niedaleko lotniska (6 km). Akcja poszukiwawcza w sprawnym tempie przeprowadzona pod dowództwem Andrzeja sprowadza mnie na lotnisko. Chmurki się budują i rozpadają - wygląda na to, że może w każdej chwili zrobić się burza. Po godzince przepychanek i droczenia się z Jendrkiem, że jest OK i ma lecieć, wpinam się do liny. Andrzej mięknie, bo myśli, że się go podpuszcza. Hol mam niski, 350 m, wypinam się i od razu zakładam, nie jest to wielki komin, ale po ustabilizowaniu i dokładniejszym wycentrowaniu nawet i 4 m/s się zrobiły - i tak pod podstawę. Odpalam z wiatrem, w kierunku Starej Kiszewy. Po drodze nie mam nic, cały czas w dół, i w dół, i w dół. Starą Kiszewę mijam po lewej stronie. Jest nisko, wedle waria jakieś 300 m i wciąż nic. Za wioską widzę stodołę, która stoi osamotniona na skraju pola, wszędzie jasne pole, tylko ta stodoła i bajoro obok. Myślę sobie, że może a nuż się uda, spid do dechy i jedziemy - na GPSie 65 km/h, wpadam nad stodołę i od razu jest na wario 100 m, noszenie ok. 1,5, jest OK., może będzie dobrze. Robię jedna zwitkę, potem drugą i mam 2 do góry, rewelacja, na pewno to dobrze zrobię. Kręcę jak wariat, glajt tańczy i jest extra. Niestety, tylko do 420 m, a potem troszkę w góre, potem w dół i po zawodach - poszło sobie. Odwijam z wiatrem i cala naprzód. W zasięgu mam jeziorko z lasem, wpadam nad brzeg lasu i cóż?? NIC - ląduję nieopodal. W radiu słyszę że Jendrek pada w Starej Kiszewie i że chłopaki jadą po niego. Ja przeleciałem 22 km i na stopa.

Wojciech Maliszewski (mali)
cordex@friko5.onet.pl