Sprzęt do latania

Swing Arcus

Arcus L Producent: Swing
Nazwa: Arcus L
Rodzaj: Paralotnia rekreacyjna

Opis techniczny:

Arcus został opracowany w Niemczech przez Manfreda Kistlera, Mikaëla Hartmanna i Martina Scheela.

Powierzchnie górna i dolna wykonane są z materiału Carrington N1097 (46 g/m2), profile z Porcher Marine S092 (44 g/m2). Skrzydło ma 40 otwartych komór i po 3 zamknięte na każdym końcu. Małe pionowe żebra (82), posiadają otwory wyrównujące ciśnienie na wysokości mocowań linek rzędu A i B oraz wzdłuż całej krawędzi spływu na poziomie linek D.

Taśmy nośne

Zastosowanie diagonalnych V-wsparć pozwoliło na zredukowanie liczby punktów podwieszania linek. Linki główne wykonane są z Technory, mają średnicę 2.15 lub 1.7. i są zgrupowane w następujący sposób (od A do D): 3 (2+1), 4, 3, 3. Zamocowane są do małych deltek z nierdzewnej stali i stabilizowane gumowymi pierścieniami. Linki pośrednie to Technora, 1.2 lub 1.7 mm średnicy, szczytowe - Edelrid, 1.2 mm średnicy.

Sterówki posiadają tzw. "bastard line". Uchwyty sterówek są, rzecz jasna, usztywnione, z mocowaniem do linek za pomocą magnesów (to rozwiązanie doskonale sprawdza się w praktyce i w odróżnieniu do zatrzasków, czy rzepów jest całkowicie odporne na uszkodzenia mechaniczne).

Otwory wlotowe są wzmocnione grubym materiałem typu Dacron, wszytym zarówno do powierzchni dolnej i górnej. Krawędź spływu wzmocniona jest taśmą poliestrową. Całość waży ok. 6.5 kg w wersji L.

Skrzydło jest polecane zarówno dla świeżo upieczonych pilotów, jak i dla osób średnio zaawansowanych. W 1998 r. (pierwszym roku produkcji) Swing sprzedał prawie 2400 sztuk Arcusa, co bardzo dobrze świadczy o tej paralotni. Przyczyną powodzenia było przede wszystkim wysokie bezpieczeństwo bierne, a co za tym idzie wysoki komfort i przyjemność latania, pociągające za sobą liczne przychylne komentarze pilotów. Spotkałem się też z pochwałami pilotów-testerów (Greg Hamerton), którzy cenili sobie spokojne zachowanie Arcusa i możliwość latania typowo rekreacyjnego bez konieczności ciągłego zwracania uwagi na klapy i frontsztale.

Dane techniczne
S M L XL
Dopuszczalna masa startowa kg 65-85 80-105 95-125 105-140 Mono
105-170 Tandem
Liczba komór 43 46 46 48
Powierzchnia w rozłożeniu m2 27 29,5 32,5 34,7
Powierzchnia w rzucie m2 22,6 25,1 27,4 29,4
Rozpiętość w rozłożeniu m 11,4 12,1 12,8 13,3
Rozpiętość w rzucie m 9,3 9,8 10,6 11,1
Wydłużenie w rozłożeniu 4,85 5 5 5,1
Wydłużenie w rzucie 4 4,15 4,15 4,2
Masa własna kg 5,9 6,1 6,5 6,9
Min. prędkość opadania m/s 1,15 1,15 1,15 1,15
Prędkość min./max km/h 23-49 22-49 22-49 22-49
Prędkość trymowa km/h 37 37 37 36
DHV bez speeda 1-2 1 1 1-2
DHV ze speedem 1-2 1-2 1-2 1-2
Homologacja DULV (napęd) do 140 kg do 160 kg
Parametry techniczne w/g danych producenta. Opisywana wielkość skrzydła wyróżniona kolorem.

Wrażenia z użytkowania:

Dotychczas używałem skrzydła Edel Space w wersji "L" (DHV 2/1993). Skrzydło Swing Arcus L (DHV 1-2/1999) kupiłem po konsultacjach z ok. piętnastoma osobami, aktywnie zajmującymi się paralotniarstwem. Podejmując decyzję o wyborze paralotni kierowałem się przede wszystkim względami bezpieczeństwa, przy jednoczesnym zwróceniu uwagi na przyzwoite parametry techniczne; stąd decyzja o kupnie skrzydła z jak dotychczas najpowszechniej uznawanym certyfikatem DHV (z założenia: 1-2 lub 2). To jednocześnie oznaczało dla mnie "z definicji" pominięcie w rozważaniach np. sprzętu produkcji polskiej i czeskiej, który nie mając DHV nie dawałby mi poczucia bezpieczeństwa (to jest, rzecz jasna, moje prywatne podejście do sprawy, z którym inni nie muszą się zgadzać). Bezpieczeństwo było także przyczyną pominięcia w rozważaniach pt. "Co kupić?" sprzętu używanego.

Plecak

Paralotnia Arcus jest dostarczana w jednej z czterech dostępnych wersji kolorystycznych, wraz z kartą gwarancyjną, dającą użytkownikowi 3 lata lub 300 godzin nalotu gwarancji (uwaga: gwarancja - teoretycznie - działa tylko wówczas, gdy wyślemy kartę rejestracyjną do producenta w 14 dni od daty zakupu). Gwarancją nie są objęte (co zresztą zrozumiałe) uszkodzenia mechaniczne, powstałe z winy użytkownika. Wraz ze skrzydłem dostarczane są: belka i linki speed systemu, worek, taśma z rzepem, pozwalająca na związanie, czy raczej opasanie skrzydła po złożeniu, oraz niebieski plecak. O ile skrzydła Swinga od dawna cieszą się uznaniem ogółu osób, które kiedykolwiek miały z nimi kontakt (to stwierdzam na podstawie bezpośrednich rozmów oraz "wywiadu internetowego"), o tyle ów plecak zwykle określany był mianem niezbyt wygodnego i nietrwałego. Był - paradoksalnie - wskazywany jako jedyna, dość dokuczliwa wada paralotni (!). Plecak, dostarczony z moim skrzydłem póki co nie przystaje do tej opinii. Jest to nowy model, posiadający wszelkie możliwe regulacje taśm barkowych i biodrowej oraz uchwyty (także z boku). Jest zdecydowanie duży, zaopatrzony w trzy spore kieszenie, z których dolna idealnie mieści 4 puszki piwa w układzie poziomym 2*2 ;-). Wykonanie jest bardzo przyzwoite. Jedynym minusem jest to, że mimo swoich sporych gabarytów ledwo-ledwo mieści razem: paralotnię, kask i moją uprząż (Dimensionevolo Jam) - dużą, "garbatą" i z pogrubionym protektorem; ale jest to sprawa indywidualna.

W instrukcji do Arcusa znajduje się kilka ciekawych stwierdzeń, m.in. (w wolnym tłumaczeniu):

W stosunku do Edela Space Arcus - mimo rekreacyjnego charakteru - charakteryzuje się większym wydłużeniem (5 w rozłożeniu, 4.15 w rzucie), co szczególnie widać po zdecydowanie mniejszej szerokości płata w środkowej jego części. Z innych różnic od razu rzucają się w oczy wyraźnie cieńsze linki oraz krótsze i węższe taśmy. Taśmy A są rozdzielone: jedna łączy się z zewnętrzną linką rzędu A, druga - z pozostałymi dwiema wewnętrznymi. Dzięki temu łatwiej zakłada się klapy: nie tylko nie trzeba pociągać bezpośrednio za linkę, co z czasem staje się coraz bardziej niewygodne, ale też nie trzeba sięgać za wysoko (w Edelu podczas lotu w pozycji siedzącej ledwo udawało mi się dosięgnąć linki). Minusem rozwiązania jest większa liczba taśm, przez co nieco trudniej jest chwycić taśmy B do besztala (jest to mniej "instynktowne" w tym "gąszczu", trzeba się chwilkę zastanowić ;-). Ponieważ taśmy A' (te do zakładania klap) są dla pilota w uprzęży przesłonięte pozostałymi taśmami, zdarzyło mi się również podczas pierwszego zakładania klap odruchowo przymierzyć się do chwycenia lepiej wyeksponowanych A "zwykłych", a to po pociągnięciu mogłoby skończyć się frontsztalem. Plus należy się firmie za oznaczenie każdej taśmy innym kolorem, co trochę rekompensuje opisaną wyżej wadę.

Sterówki przechodzą przez stalowe bloczki, które obracają się lekko i nie wydają pisku, typowego dla bloczków plastikowych. Na taśmach A zamocowane są bloczki i linki speed systemu o chyba trochę nietypowym przełożeniu 2:1 i "skoku" 36 cm. Speed działa na taśmy A, B (3/4) i C (1/2). Duraluminiowa belka speed systemu jest dość charakterystyczna, z wygiętym w łuk pałąkiem i jednym tylko punktem zamocowania linek. To przy prawidłowym podwiązaniu linek speeda pozwala uniknąć nierównomiernej zmiany kąta natarcia przy silniejszym nacisku nogą na jedną stronę belki.

Arcus przy starcie wychodzi dość wolno, co (szczególnie przy alpejce) pozwala na lepszą jego kontrolę, ale też może dla osób przyzwyczajonych do innych paralotni być postrzegane jako wada. Przy silnym wietrze (powyżej 6 m/s) czasem przydatne jest "wspomożenie" przez pociągnięcie za taśmy A także wówczas, gdy skrzydło jest już niemal nad głową. Przy bardzo silnym wietrze wspomniane dłuższe wznoszenie się skrzydła do pionu wymaga bardziej zdecydowanego zaparcia się ciałem w pierwszej fazie stawiania oraz bardziej zdecydowanego "podparcia" dłońmi taśm A. Uwaga: w takich warunkach instrukcja zaleca uchwycenie tylko "zwykłych" taśm A (tych z wewnętrznymi linkami), co ma powodować wypełnianie się najpierw części środkowej i przez to mniej gwałtowny przebieg wznoszenia skrzydła; w praktyce nie ma istotnej różnicy. Znacznie lepszą metodą jest "założenie klap" jeszcze przed wyniesieniem, przy skrzydle leżącym na trawie - można to zrobić chwytając odpowiednio taśmy A'; przy okazji nie trzeba martwić się o poparzenie skóry linkami.

Arcus nie ma tendencji do wystrzeliwania w przód i silniejsze przyhamowanie pod koniec stawiania zwykle nie jest potrzebne. Po postawieniu skrzydło zachowuje się nadzwyczaj stabilnie i daje się sterować poprzez tylko niewielkie przesuwanie się pilota odpowiednio do ruchów płata. Należy też tu zauważyć, że jest ono "miękkie na sterówkach" i ruchy rąk przy operowaniu linkami powinny być nieco obszerniejsze, dłuższe. Ja w swoim egzemplarzu skróciłem (pod nadzorem fachowca) sterówki o ok. 5 cm, co zdecydowanie ułatwiło mi jego dalsze użytkowanie.

Brak tendencji do nadmiernego "wystrzeliwania" przed pilota pozwala na łatwą kontrolę podczas startu. Mimo dużej powierzchni (wersja "L": 32,5 m2 w rozłożeniu) wysiłek, który trzeba włożyć w pokonanie oporu powietrza i rozpędzenie paralotni przy starcie pod wiatr jest nieco mniejszy, niż w przypadku Edela. Skrzydło jest zdecydowanie "lotne", w powietrze wychodzi łatwo i zdecydowanie. W locie jest stabilne i zdecydowanie "idiotoodporne" - próby wykonania bardzo zdecydowanych skrętów, czy rozbujania skrzydła na boki nie powodowały stanów niebezpiecznych (klapa itp.) i kończyły się samoistnie wyprowadzeniem, o ile Arcusowi się nie przeszkadzało. Innymi słowy w przypadku tej paralotni i w odniesieniu do stanów niestabilnych podczas lotu sprawdza się doskonale stwierdzenie: "jeśli nie wiesz, co robić, to lepiej nic nie rób".

Arcus ze względu na dość wysokie jak na paralotnię rekreacyjną wydłużenie i niezbyt gruby profil dość wyraźnie "pracuje" w powietrzu, reagując żwawo (acz w sposób bezpieczny) na zmiany siły wiatru, czy poczynania pilota, w szczególności zaś - na przechylanie się w uprzęży; to naprawdę bardzo skuteczna metoda zmiany kierunku. Niewielkie ruchy skrzydła podczas lotu przy wietrze powyżej 5-6 m/s (całości na boki oraz połówek względem siebie) nie są w żaden sposób niebezpieczne, choć początkowo mogą zaskakiwać; podejrzewam zresztą, że modele mniejsze od "L" nie wykazują takich tendencji. Budowa skrzydła w pewnym sensie wymusza na pilocie nieco bardziej aktywne latanie, o ile rzecz jasna ten chce czegoś więcej, niż tylko prosty zlot z górki na lądowisko. Dla osób o niewielkim nalocie (czytaj: po pięciodniowym kursie "L") może to być pewne zaskoczenie przy porównaniu ze szkolnymi, zwykle starszymi, dość bezwładnymi, a wręcz "wołowatymi" konstrukcjami, używanymi zwykle podczas nauki. Było to początkowo zaskoczenie także i dla mnie, gdyż biorąc pod uwagę zachowanie się znanego mi, spokojnego Edela (DHV 2) po paralotni o DHV 1-2 spodziewałem się większej bezwładności i nieco wolniejszych reakcji; okazało się, że jest odwrotnie.

Skrzydło w przeciętnej termice (noszenia 5-6 m/s) zachowuje się wzorowo. Oczywiście (jak to w termice) wskazane jest latanie na lekko ściągniętych sterówkach oraz reagowanie na ruchy w przód, w tył i na boki, jednakże zaniechanie tego nie prowadzi do stanów niebezpiecznych. Skrzydło odchyla się w sumie nieznacznie i bardzo szybko po wychyleniu nad głowę. Dotychczas nie zdarzyło się, by wpadło we frontsztala lub dostało klapę. Czasem zdarza się, że jedna strona skrzydła nieco zmięknie, nie do tego jednak stopnia, by np. połowa się opróżniła. Taki stan trwa bardzo krótko, dosłownie po sekundzie skrzydło wraca do stanu normalnego z lekkim szarpnięciem. Na założonych klapach skrzydło jest w 100% stabilne, a wychylenia minimalne, z natychmiastowym powrotem do pionu. Dobra reakcja paralotni na sterowanie lekkimi przechyłami ciała pozwala skutecznie centrować kominy. Z ewentualnego większego opadania przy wyjściu z komina (na uskoku) przejście do normalnego lotu również jest natychmiastowe. Słowem: nadzwyczaj grzeczne i bezpieczne skrzydełko.

Nieco cieńszy profil oraz cienkie linki i taśmy dość skutecznie zmniejszają opory lotu, pozwalając na osiągnięcie prędkości maksymalnej 49 km/h (z użyciem speeda). Sterowanie za pomocą linek jest bardzo efektywne. Przy wspomaganiu skrętu mocnym przechyłem ciała skrzydło zakręca w sposób zaskakująco ostry, aczkolwiek bez tak dużego jednoczesnego spadku wysokości, jaki był charakterystyczny dla Edela. To pozwala łatwo i bezpiecznie próbować swych sił w lotach żaglowych.

Założenie klap metodą chwycenia linki A (tfu, przepraszam, taśmy A; ach, te stare nawyki... :-) i następnie samego skrętu nadgarstków powoduje powstanie klapy niezbyt dużej; to utrudnia "zwalenie" skrzydła przez niedoświadczonego pilota, który mógłby zbyt mocno pociągnąć za linki. Na "dużych uszach" skrzydło opada bardzo równo, stabilnie, aczkolwiek przy silniejszym (7 m/s) czołowym wietrze - nadspodziewanie wolno. Typowe klapy przy słabszym wietrze czołowym (ok. 3 m/s) zwiększają prędkość opadania do wartości nie przekraczającej 3 m/s. Wychodzenie z klap następuje samoczynnie, w sposób dość zdecydowany, ale (wbrew temu, co radzi instrukcja) leciutkie, jednokrotne pompowanie sterówką może ten proces przyspieszyć.

Lądowanie jest - mimo opisanej wyżej "pracy" płata w locie stabilne. Trzeba się jednak przyzwyczaić do tego, że hamowanie sterówkami odbywa się przez ich zaciąganie na nieco dłuższej drodze.

Besztala wykonywałem początkowo tylko przy alpejce. Wykonanie besztala podczas lotu jest sporym wysiłkiem fizycznym; wymaga wręcz podciągnięcia się całym ciężarem na taśmach B lub (lepiej) na palcach wsadzonych między linki nad deltkami. Ten drugi sposób daje jednak nieco ograniczone opadanie ze względu na ograniczone ściągnięcie taśm. Wyjście z besztala przez płynne odpuszczenie taśm jest natychmiastowe, łagodne, bez znaczącego wyścia skrzydła do przodu. Cechą charakterystyczną jest tu szybsze, niż w dotychczas znanych mi paralotniach opadanie, oraz brak jakichkolwiek tendencji do skrętu przy nieco nierównomiernym odpuszczaniu taśm B.

Wejście w spiralę przez pierwsze 90 stopni jest dość trudne (powolne), co zapewne wynika z konstrukcyjnie założonej "idiotoodporności"; później skrzydło zachowuje się już klasycznie, a przy wyjściu jest również "idiotoodporne" - o ile (tu się powtórzę) mu się nie przeszkadza. Dobrze jest wykonać wejście do spirali dynamicznie, przez wcześniejsze "rozbujanie" skrzydła i nadanie mu w ten sposób prędkości oraz płynne, dość przy tym zdecydowane ściągnięcie sterówki.

Z doświadczenia mogę również powiedzieć, że skrzydło bardzo dobrze zachowuje się też w lataniu z napędem. Duże dopuszczalne obciążenie (DULV: prawie 40 kg ponad górny zakres wagi dopuszczalnej w locie bez napędu) to istotna gwarancja bezpieczeństwa. Łatwe stawianie skrzydła "klasykiem" i spokojne zachowanie w powietrzu to niewątpliwie istotne zalety w lotach PPG. To drugie jest szczególnie istotne w lotach bardzo niskich, gdzie możliwe są wejścia w niewielkie rotory i łagodne duszenia, istniejące przecież za przeszkodami nawet przy słabym wietrze. A pamiętać należy, że chyba wszystkie skrzydła w lataniu z napędem zachowują się nieco inaczej (nieco mniej spokojnie) choćby dlatego, że inne jest podczepienie pilota i jego pozycja względem skrzydła. Tu cenna jest "siła spokoju" Arcusa.

Drobny kłopot pojawia się po lądowaniu przy zbieraniu skrzydła "w kalafiora". Duże różnice w długościach zewnętrznych i wewnętrznych linek powodują, że aby wystarczająco ciasno zwinąć paralotnię trzeba kilkakrotnie odsuwać brzegi (stabilizatory), a ponadto w końcowej fazie zwijania krawędź natarcia pozostaje wyraźnie oddalona od miejsca uchwycenia linek.

Podsumowanie

Wnioski nasuwają mi się trzy:

  1. Ogólny: podczas przesiadania się na nowe skrzydło zdecydowanie warto zaczynać jego poznawanie od długiej "zabawy" na ziemi, a następnie lotów typowo szkolnych (kilkunastu, lub nawet więcej) z dodawaniem za każdym razem nowego elementu. Sporo też czasu mija, zanim nabierze się odpowiednich odruchów, właściwych dla danego typu, a nawet konkretnego egzemplarza paralotni.
  2. Bezpośrednio związany z tematem opisu: Arcus to świetna konstrukcja, pozwalająca przy zachowaniu dużego bezpieczeństwa na coś więcej, niż zwykłe (z)loty rekreacyjne. Jest to dowód na to, że obecnie produkowane skrzydła rekreacyjne, zachowując się w powietrzu bardzo "grzecznie", zbliżają się coraz bardziej parametrami lotu do skrzydeł wyczynowych. W zasadzie z czystym sumieniem mógłbym polecić Arcusa każdemu, bez względu na stopień wyszkolenia i doświadczenie.
  3. Społeczno-gospodarczy: w róży zwanej Arcus jest (niestety) jedyny, spory kolec: cena. Nie da się ukryć, że w naszej rzeczywistości nie każdego będzie stać na wydanie przynajmniej 3200 DM na taką zachciankę. Nie bez powodu na naszym niebie najliczniejszą grupę stanowią "przechodzone", conajmniej kilkuletnie paralotnie (przy całym szacunku dla ich posiadaczy i producentów); jeśli widać skrzydła nowe to zazwyczaj są to "Dudki". Pewnym pocieszeniem może być to, że powyższa cena, za którą można kupić Arcusa w Polsce jest ceną producenta; w Niemczech przy "ichnim" systemie podatkowym i stu pośrednikach po drodze sprzętu od Swinga do klienta Arcus potrafi stać się nawet o 70% droższy ! Mimo postępującej komercjalizacji paralotniarstwo w Polsce wydaje się być jednak wciąż oparte przede wszystkim o "ludzi dobrej woli", którzy sprowadzając sprzęt z zagranicy zadowalają się małym zyskiem. Obawiam się, że w niedalekiej przyszłości to się zmieni i "polskie" ceny zachodniego sprzętu zaczną (w przeciwieństwie do zarobków) dorównywać cenom zza Odry. A więc: kto ma kasę - niech nie zwleka; potem może być za późno.

Więcej informacji o Arcusie można znaleźć na stronach WWW:

Także: Gleitschirm Magazine 4/2000

Raport DHV: http://www.dhv.de/

Komentarze:

I na deser: jako zadowolony użytkownik Arcusa dziękuję bardzo tym, którzy pomogli mi w podjęciu decyzji i w kupnie.

Tomasz Janiszewski
tjaniszewski@srv.spinet.com.pl