Skrzydło o obrysie eliptycznym, konstrukcja z zastosowaniem dwóch celi na komorę, po dwie komory zewnętrzne zamknięte. Taśmy trójrzędowe z rozdzielonym rzędem "A" i bloczkami speed-systemu. Okucia i bloczki metalowe firmy Austrialpin.
W komplecie z paralotnią dostarczane są:
Dodatkowo u niektórych sprzedawców można otrzymać w komplecie inne gadżety (na przykład rękaw wskazujący kierunek wiatru).
Wymiary | ||
Powierzchnia w rozwinięciu | 27,4 | m2 |
Powierzchnia w locie | 24,86 | m2 |
Rozpiętość w rozwinięciu | 11,42 | m |
Rozpiętość w locie | 9,78 | m |
Wydłużenie w rozwinięciu | 4,76 | |
Wydłużenie w locie | 3,85 | |
Liczba komór / celi | 25/50 | |
Masy | ||
Masa własna | 6 | kg |
Masa startowa | 80-105 | kg |
Osiągi | ||
Prędkość maksymalna | 46 | km/h |
Prędkość minimalna | 21 | km/h |
Opadanie minimalne | 1,0 | m/s |
Opadanie przy prędkości max. | 1,7 | m/s |
![]() |
![]() |
Wszystko zaczęło się od niecodziennego postanowienia - będę latać. Potem był kurs i gromadzenie funduszy na zakup wymarzonego skrzydła. Oczywiście VIPa, to nie podlegało dyskusji - po wielu rozmowach z instruktorami i bardziej doświadczonymi kolegami wybór był jasny (dla tych, dla których nie jest to jasne: po pierwsze dobra opinia o skrzydle u bardziej doświadczonych pilotów plus certyfikat AFNOR, a po drugie bliskość serwisu i producenta - mieszkam w Gdańsku).
Z dużym niepokojem jechałem na sylwestrowe spotkanie Grupowiczów w Ustroniu - tam przecież miałem wreszcie odebrać swoje wymarzone skrzydło. W głowie kłębiły mi się wątpliwości: czy spodobamy się sobie nawzajem? Czy aby na pewno poradzę sobie ze skrzydłem klasy pośredniej? Wreszcie wieczorem nastąpił długo oczekiwany moment, odebrałem pachnący świeżością pakunek i z wypiekami na twarzy zacząłem studiować podręcznik użytkownika. Wprowadzenie... Opis olinowania... Dopasowanie uprzęży... Start i sposób wykonywania manewrów... Jak dbać o mój nowy nabytek... I wreszcie dane techniczne z tabelą długości linek. Wszystkie te informacje chłonąłem jak gąbka, w czym pomagał mi przejrzysty układ podręcznika. Potem zacząłem przyglądać się pozostałej zawartości pakunku. Miłym zaskoczeniem była obecność zestawu naprawczego (samoprzylepna, biała tkanina ripstop, zapasowa linka, ripstop w kolorach czaszy), wprawdzie sama myśl o uszkodzeniu nowego skrzydła była okropna, ale wiedziałem, że w razie czego nie zostaję z pustymi rękami. Opróżniłem worek do końca i zacząłem przyglądać się mojemu VIPkowi. Starannie wykończone szwy i obszycia linek... Błyszczące nowością wysokiej jakości deltki i bloczki Austrialpin... Rzędy taśm wyróżnione kolorowymi naszywkami... Rozdzielony rząd "A"... Taaak... Teraz tylko musiałem jak najszybciej oblatać to cacko.
![]() |
Okazja nadarzyła się następnego dnia. Pojechaliśmy całą grupą z wizytą do Wojtka i Tamary na Żar. Pogoda na pierwsze zloty była wręcz wymarzona. Słaby wiaterek pod stok pozwolił na bezproblemowy start "spod buczka" i... I tu przeżyłem pierwsze zaskoczenie, zamiast - jak do tej pory, na szkolnym skrzydle - "odwzorowywać dupskiem krzywiznę stoku", leciałem, i to coraz wyżej! Drugie zaskoczenie przyszło zaraz po pierwszym. Wykonałem delikatny (jak sądziłem) ruch sterówką i mało nie wleciałem w las! Szybka kontra spowodowała powrót na założony tor lotu, ale koledzy patrzący na moje poczynania mieli niezły ubaw widząc, jak latam "żmijką". Wniosek? Musiałem zapomnieć o znanych mi do tej pory reakcjach skrzydeł szkolnych i przyzwyczaić się do skrzydła, które "chodzi za ręką". Wykonałem tego dnia jeszcze kilka zlotów i za każdym razem odkrywałem różnice w stosunku do znanych mi do tej pory ze szkoły skrzydeł. Łatwy start, dalekie zloty, łatwość sterowania... Kończąc zloty z niecierpliwością oczekiwałem następnej okazji do polatania, która nadarzyła się już następnego dnia.
Pojechaliśmy na Ochodzitą i tu po raz pierwszy polatałem na żaglu. Po raz pierwszy też mogłem obserwować jak VIP radzi sobie z "klapą" a w zasadzie "klapką". Podwinięcie krawędzi natarcia było niewielkie (20, może 25%) i znikło tak samo szybko, jak się pojawiło bez żadnej reakcji z mojej strony. Potwierdziły się słowa Starszego Kolegi, który mówił "na VIPie klapę możesz zauważyć jak odpowiednio szybko uniesiesz głowę" :-)
Przez rok latałem na VIPie w różnych miejscach: na Żarze, z Kasprowego, trochę na holu i oczywiście wiele godzin spędziłem latając na klifach w Chłapowie, Jastrzębiej Górze i Babich Dołach. Jedyną naprawdę niebezpieczną sytuację, grożącą poważnym połamaniem, przeżyłem niejako na własną prośbę na klifie w Chłapowie. Po paru godzinach w powietrzu stwierdziłem, że mam już dość i czas lądować. Mając spory zapas wysokości umyśliłem sobie, że bezpiecznie będzie odejść od krawędzi klifu w głąb lądu i lądować pośrodku łąki na górze klifu. Odszedłem z wiatrem aż nad przydrożne drzewa (ci, którzy znają to miejsce, będą wiedzieli, o czym piszę) po czym wykonałem klasyczny zakręt o 90 stopni, wytraciłem trochę wysokości, po czym kolejnym zakrętem ustawiłem się do lądowania pod wiatr. Do tej pory wszystko szło według planu i nic nie zapowiadało wydarzeń, które miały za chwilę nastąpić.
![]() |
Na wysokości około 15 m dostałem się w zasięg rotora znad klifu. Ci, którzy widzieli całe zdarzenie, mówili, że zwaliło mi ponad 2/3 skrzydła. Nie widziałem tego, ponieważ w tym czasie wystawiłem już "podwozie" i szukałem wzrokiem ewentualnych przeszkód w planowanym miejscu lądowania. Odczułem jedynie silne szarpnięcie, nagły zwrot o jakieś 70 stopni w podwiniętą stronę i gwałtowną utratę wysokości. Zareagowałem instynktownie kontrą (przypadkiem była to poprawna reakcja) ale bez nadziei na wyniesienie całej d... z tej sytuacji. Szczęśliwie, gdy byłem jakieś 2 m nad ziemią, skrzydło wypełniło się i wylądowałem w miarę poprawnie, nawet się nie wywracając. Analizując sytuację stwierdzam, że gdyby nie błyskawiczne ponowne napełnienie się czaszy VIPa, mój nieprzemyślany manewr lądowania mógł zakończyć moją przygodę z lataniem właśnie wtedy. To, że tak się nie stało, w całości zawdzięczam dobrej konstrukcji tego skrzydła.
Mariusz Matuszek
mmatusze@pg.gda.pl